Forum www.chor.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Syndrom Salieri'ego...
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chor.fora.pl Strona Główna -> Forum ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Raczek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 20:26, 13 Sie 2008    Temat postu: Syndrom Salieri'ego...

...czyli tragizm bycia amatorem.

Jesteśmy w większości muzykami amatorami. Śpiewamy w chórach, zajmujemy się muzyką, bo to nam sprawia przyjemność, bo to jest naszą pasją... robimy to, bo bez tego nie wyobrażamy sobie życia. Dwa, bądź trzy razy w tygodniu, po (minimum) ośmiu godzinach pracy, kilku cudem unikniętych stłuczkach w szczytowych korkach i szybkim obiedzie "na mieście", pędzimy na próbę, żeby przez kolejne kilka godzin dać z siebie wszystko. Z różnym efektem. Wracamy wieczorem do domu, godzina 23. Na kolację za późno, ale przecież nigdy nie jest za późno na odrobinę muzyki. Puszczamy płytę, jedną z kolekcji, w której ulokowaliśmy jak dotąd conajmniej roczny dochód, i... "Boże! Dlaczego dałeś mi na tyle talentu, żeby poznać się na pięknie tej muzyki, a nie dałeś mi go na tyle, żeby tak piękną muzykę tworzyć!"

Wkładamy tyle serca w muzykę, więcej niż niejeden "profesjonalista"... a efekty niewielkie. I to jest właśnie prawdziwy tragizm bycia amatorem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wirez




Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 644
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 12:17, 14 Sie 2008    Temat postu:

Stagnacja najgorsza rzecz. Chyba, że masz już siedemdziesiątkę na karku i nie dasz rady zrobić nic więcej :))))

A wystarczy zasiać ideę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 14:07, 14 Sie 2008    Temat postu: Re: Syndrom Salieri'ego...

Raczek napisał:
"Boże! Dlaczego dałeś mi na tyle talentu, żeby poznać się na pięknie tej muzyki..."


Ja tam jestem zadowolony, że dał mi aż tyle Very Happy i nie odczuwam dyskomfortu z tego powodu, że nie mogę grać na fortepianie tak, jak Rafał Blechacz, czy śpiewać jak Fischer-Dieskau.

Wiem, ile pracy musieli włożyć, ile ich kosztowało wyrzeczeń, aby dojść do takiego poziomu jaki reprezentują.
Już kiedyś przytaczałem słynną wypowiedź Einsteina:
"geniusz to 1% talentu i 99% potu"

Taki Rafał już od podstawówki dojeżdżał niemal codziennie z Nakła do szkoły muzycznej w Bydgoszczy (później do akademii), i kiedy rówieśnicy beztrosko kopali piłkę na podwórku, łazili po drzewach, ekscytowali się zawodami sportowymi lub nowym filmem, on spędzał tysiące godzin przy klawiaturze fortepianu.
A teraz... wkręcony w tryby bezlitosnej machiny koncertowej przeżywa najlepsze swoje lata pomiędzy lotniskiem, hotelem a salą koncertową.

O nie, ja z pewnością nie zamieniłbym się z nim miejscami. Za bardzo lubię różnorodność doznań muzycznych, aby poświęcać kilkadziesiąt godzin na rozczytanie i przygotowanie do wykonania jednego utworu (oczywiście przy założeniu, że dysponowałbym jego techniką pianistyczną Wink). Paradoksalnie, zanim doprowadziłbym go do stadium, w którym dałoby się posłuchać efektów tych zmagań, po dziesiątej powtórce już bym się nim znudził.

Proponuję zatem przekształcić tytuł wątku na:
"Syndrom Salierego - czyli szczęście bycia amatorem" Razz


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 17:23, 14 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Raczek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 16:23, 14 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Proponuję zatem przekształcić tytuł wątku na:
"Syndrom Salierego - czyli szczęście bycia amatorem"


Można i tak;)

Póki co odpowiedziały osoby, których zaangażowanie w muzykę wybiega nieco poza potoczne rozumienie "amatorstwa". Czekam na głosy tych, którzy z trudem znajdują godzinkę dziennie na oddanie się pasji. Dalej! Rozruszajcie swoje, zmęczone upałem, mózgi i paluszki!


Ostatnio zmieniony przez Raczek dnia Czw 16:24, 14 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 17:13, 14 Sie 2008    Temat postu:

=== OFF-TOPIC ===

Ja tak tylko, gwoli ścisłości, dodam, że w filmie "Amadeusz" trochę przejaskrawiono relacje pomiędzy Salierim a Mozartem Wink

Antonio Salieri był w swoim czasie popularnym i cenionym kompozytorem, na pewno profesjonalistą "pełną gębą", i nie miał specjalnie powodów, aby narzekać na brak talentu, czy powodzenia u publiczności.

Jak podają źródła, odnotowano więcej przypadków udanej współpracy pomiędzy Salierim i Mozartem, niż sytuacji konfliktowych, jakie zostały wyolbrzymione w sztuce Petera Shaffera i filmie Milosa Formana.

Na przykład, kiedy w 1788 roku Salieri został mianowany kapelmistrzem na dworze cesarskim pierwszą operą jaką wystawił było Wesele Figara, a nie któreś z własnych, licznych dzieł operowych.
Podobno, we współpracy z Mozartem napisał (zaginioną dzisiaj) kantatę Per la ricuperata salute di Ophelia.

Owe w gruncie rzeczy obopólnie przychylne stosunki zepsuła dopiero rywalizacja o posadę korepetytora księżniczki Würtenbergii, którą otrzymał Salieri, jako bardziej doświadczony w tego rodzaju współpracy ze śpiewakami.

Jednak i później (w 1790 roku), Salieri, zaproszony do zorganizowania oprawy muzycznej uroczystości koronacyjnych Leopolda II, wiózł w swoim kufrze trzy Mozartowskie cykle mszalne.

=== END OFF-TOPIC ===


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 17:16, 14 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Raczek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 17:41, 14 Sie 2008    Temat postu:

=== OFF-TOPIC ===
Wiem, że "Amadeusz" to przejaskrawiona fikcja i niewiele ma wspólnego z faktami... posłużyłem się poprostu cytatem (niestety nie dosłownym) z tego filmu i dlatego powołałem się na wspomnianego w temacie kompozytora Wink
=== OFF-TOPIC ===
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia Brol




Dołączył: 19 Paź 2007
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Śląsk

PostWysłany: Czw 23:02, 14 Sie 2008    Temat postu:

A mi się po lekturze powyższych wypowiedzi zrobiło smutnawo. Te zaginione muzyki... Jeśli ich mniejsza część jest tak piękna - to jaka była ta druga część?!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karen




Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:18, 17 Sie 2008    Temat postu:

Raczek napisał:
Póki co odpowiedziały osoby, których zaangażowanie w muzykę wybiega nieco poza potoczne rozumienie "amatorstwa". Czekam na głosy tych, którzy z trudem znajdują godzinkę dziennie na oddanie się pasji. Dalej! Rozruszajcie swoje, zmęczone upałem, mózgi i paluszki!


Cóż, moje zaangażowanie w muzykę wynika z czystej egoistycznej przyjemności, jaką daje mi właśnie tworzenie muzyki. Czy raczej odtwarzanie muzyki. Często nieudolne, zawsze odległe od wymarzonego wzorca, ale mówi się trudno. Satysfakcją olbrzymią jest pokonanie każdej najmniejszej trudności, przejście kolejnego etapu; dopracowanie utworu, ładne wyprowadzenie gis2 mf (niedosyt, bo powinno być mp i powiedzenie sobie "do tego też kiedyś dojdziemy"). To próby. Przykro jest, gdy inni członkowie zespołu odczuwają to inaczej. Po kilku bezskutecznych próbach zarażenia ich miłością do frazowania duszą i sercem odpuściłam. Oczywiście, czasami na próbach jest nudno (bo tenory znowu nie potrafią opanować 2 linijek, a basy są w oszałamiającej liczbie 2 osób). Szkoda, że dyrygent nie słucha sugestii (mógłby chociaż rozważyć ich słuszność).

Udany występ czy śpiewanie na mszy zawsze dodaje skrzydeł.

Szok następuje po konfrontacji z innym chórem, dużo lepszym. No, ale pretensje można mieć tylko do siebie. Zaczyna się analiza, co poszło nie tak, co zrobiliśmy źle. Okazuje się, że połowa zespołu była zmęczona podróżą, niektórzy zwyczajnie zestresowani. Ja twierdzę, że zawinił dyrygent, bo metrum jest święte i takich wygibasów jak nasze nie przyjmie żadne jury. Zaczyna się planowanie poprawiania wszystkich niedociągnięć, dodatkowe emisje "z zaprzyjaźnionym profesjonalistą", głośne uwagi typu: "przecież nigdy nie zaśpiewamy tak jak chór X"; "u nich 3/4 składu to Akademia Muzyczna"; wytykanie palcami: kto, co i dlaczego, nieprzyjemna atmosfera i ludzie zaczynają omijać próby szerokim łukiem.

Po pewnym czasie sytuacja wraca do normy i można się cieszyć muzyką i wzruszoną lokalną publicznością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia Brol




Dołączył: 19 Paź 2007
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 13:12, 17 Sie 2008    Temat postu:

Można.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 15:32, 17 Sie 2008    Temat postu:

Ach te Wasze żale, niespełnione ambicje i oczekiwania, pretensje do świata...
Jak dobrze znamy to z „Wiadomości” i z życia...

Czemu jednak przenosić te wszystkie stresy na sferę hobby? W końcu powinien to być nasz azyl, dający chwilę wytchnienia i relaksu po trudach nauki, czy pracy zawodowej.

A spróbujcie wyobrazić sobie taką hipotetyczną Wink sytuację:


Konkursy chóralne nie istnieją!

W każdym mieście, miasteczku, wiosce, działa chór – grupa pasjonatów, którzy pragną ze sobą przebywać, spędzać wolny czas, razem współtworzyć muzykę, doświadczać tego cudownego poczucia harmonii, kiedy zastroi choćby jeden akord, doświadczać tych drobnych radostek i satysfakcji, kiedy wzruszony po koncercie słuchacz przyjdzie podziękować za estetyczne doznania.

Kilka razy do roku takie chóry spotykają się w szerszym gronie na festiwalach, których jedynym celem jest prezentacja muzyki i środowiskowy zlot; nie przyznaje się żadnych trofeów, nie dywersyfikuje na tych gorszych i lepszych. Chóry kolejno pokazują co mają najlepszego...

Po występach oficjalnych następuje wspólny bankiet integracyjny, na którym jest, i wesoło, i muzycznie (wspólne zaśpiewy), i... pożytecznie:
- Ale fajnie zaśpiewaliście te "Wieniki".
- Dzięki, Wy także byliście nieźli w Szamotulczyku. Świder trochę rozsypał się intonacyjnie i emisyjnie, ale to bardzo trudny utwór. My też mieliśmy z nim ostre problemy.
- Jak to robicie, że tak Wam brzmi?
- Wiesz, śpiewa u nas paru studentów z muzycznej i oni nas ciągną za uszy. Dyrygent załatwił nam także indywidualne zajęcia z emisji. Świetna babka! Jak chcecie, możemy Was z nią skontaktować.
- Super! A co to był za utwór, ten przedostatni? Bardzo mi się spodobał, fajnie by było go wykonać z naszym chórem...
- To nasza ostatnia zdobycz z wyjazdu do Norwegii. Jeśli chcesz, pożyczę Ci kwity do skserowania.
- Dzięki! My niestety nie wyjeżdżaliśmy jeszcze za granicę. Ciężko zorganizować kasę.
- A próbowaliście się starać o dofinansowanie w lokalnym samorządzie, albo występować o grant do Ministerstwa Kultury?
- Nie.
- Pogadaj z naszym Prezesem. On Wam wszystko wyjaśni, gdzie i jak uderzyć.
- W przyszłym roku organizujemy w naszej miejscowości taki mini-festiwal chóralny. Nie przyjechalibyście, aby z nami pośpiewać?
- No jasne! My też postaramy się jakoś zrewanżować...


Czy to naprawdę takie nierealne, takie trudne?
Znam kilka chórów o zróżnicowanym stopniu zaawansowania, które już w ten sposób ze sobą współpracują.

Karen napisał:
Cóż, moje zaangażowanie w muzykę wynika z czystej egoistycznej przyjemności, jaką daje mi właśnie tworzenie muzyki. Czy raczej odtwarzanie muzyki. Często nieudolne, zawsze odległe od wymarzonego wzorca, ale mówi się trudno. Satysfakcją olbrzymią jest pokonanie każdej najmniejszej trudności, przejście kolejnego etapu; dopracowanie utworu, ładne wyprowadzenie gis2 mf...
Udany występ czy śpiewanie na mszy zawsze dodaje skrzydeł.

I tego się trzymaj, Karen Smile


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 15:43, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
wirez




Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 644
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 16:09, 17 Sie 2008    Temat postu:

>Michał
nie miałeś nigdy takie pragnienia dążenia do doskonałości? To jest właśnie moje hobby, szanuję to co robię, jak mogę to robić byle jak? Da się lepiej? Ja tak chcę! Już w moim pierwszym młodzieżowym chórze miałem takie podejście do śpiewania.
Przy okazji nie szanuję ludzi, którzy w ramach hobby, poświęcania swojego prywatnego czasu, sił i czego tam jeszcze - robią chałę. Takie podejście miałem zawsze. Trochę już mi przechodzi, ale jednak lubię czuć, że to co robię - ma wartość.

Męczy mnie bylejakość chóralna. Chyba nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. Jeśli widzę, że coś nie ma szans na rozwój, mnie nosi.

Moje podejście. I tyle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 16:43, 17 Sie 2008    Temat postu:

Ależ ja nikogo nie namawiam do bylejakości, do porzucenia wszelkich ambicji, czy prób samodoskonalenia!!!
Doczytaj sobie poprzedni post do końca Wink - cytowany fragment świetnej wypowiedzi Karen i mój komentarz.

Chcę Was jedynie zmobilizować do bardziej pozytywnego myślenia Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 16:44, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Alicja




Dołączył: 30 Lis 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:44, 17 Sie 2008    Temat postu:

Michał napisał:


W każdym mieście, miasteczku, wiosce, działa chór – grupa pasjonatów, którzy pragną ze sobą przebywać, spędzać wolny czas, razem współtworzyć muzykę, doświadczać tego cudownego poczucia harmonii, kiedy zastroi choćby jeden akord, doświadczać tych drobnych radostek i satysfakcji, kiedy wzruszony po koncercie słuchacz przyjdzie podziękować za estetyczne doznania.

Kilka razy do roku takie chóry spotykają się w szerszym gronie na festiwalach, których jedynym celem jest prezentacja muzyki i środowiskowy zlot; nie przyznaje się żadnych trofeów, nie dywersyfikuje na tych gorszych i lepszych. Chóry kolejno pokazują co mają najlepszego...

Po występach oficjalnych następuje wspólny bankiet integracyjny, na którym jest, i wesoło, i muzycznie (wspólne zaśpiewy), i... pożytecznie:
- Ale fajnie zaśpiewaliście te "Wieniki".
- Dzięki, Wy także byliście nieźli w Szamotulczyku. Świder trochę rozsypał się intonacyjnie i emisyjnie, ale to bardzo trudny utwór. My też mieliśmy z nim ostre problemy.
- Jak to robicie, że tak Wam brzmi?
- Wiesz, śpiewa u nas paru studentów z muzycznej i oni nas ciągną za uszy. Dyrygent załatwił nam także indywidualne zajęcia z emisji. Świetna babka! Jak chcecie, możemy Was z nią skontaktować.
- Super! A co to był za utwór, ten przedostatni? Bardzo mi się spodobał, fajnie by było go wykonać z naszym chórem...
- To nasza ostatnia zdobycz z wyjazdu do Norwegii. Jeśli chcesz, pożyczę Ci kwity do skserowania.
- Dzięki! My niestety nie wyjeżdżaliśmy jeszcze za granicę. Ciężko zorganizować kasę.
- A próbowaliście się starać o dofinansowanie w lokalnym samorządzie, albo występować o grant do Ministerstwa Kultury?
- Nie.
- Pogadaj z naszym Prezesem. On Wam wszystko wyjaśni, gdzie i jak uderzyć.
- W przyszłym roku organizujemy w naszej miejscowości taki mini-festiwal chóralny. Nie przyjechalibyście, aby z nami pośpiewać?
- No jasne! My też postaramy się jakoś zrewanżować...


Czy to naprawdę takie nierealne, takie trudne?



Ależ Michale, tak właśnie JEST na wielu festiwalach, na którym byłam ze swoim zespołem. Właśnie wróciłam z niemieckiej wyspy Uznam, gdzie i ja i moje dziewczyny doświadczyliśmy wielkiej sympatii ze strony wszystkich biorących w nim udział chórów. A było ich w sumie 8, z całej Europy. Nie było miejsca na żadną rywalizację, oklaskiwaliśmy się nawzajem bez żadnej zawiści. Doradzaliśmy sobie podczas prób akustycznych, w którym miejscu ustawić zespół, by brzmiał jak najlepiej, wymienialiśmy się kwitami, naszymi doświadczeniami w zakresie zdobywania pieniędzy na działalność chóru. Wróciłam stamtąd z wieloma zaproszeniami wymiany zespołów. Po koncertach, wieczorami była pełna integracja międzychórowa. Uczyliśmy się nawzajem swoich utworów, bawiliśmy się do rana.

Ogromnie cenię sobie taką atmosferę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 16:51, 17 Sie 2008    Temat postu:

Dzięki, Alu, za ten kolejny pozytywny przykład.

Jest nadzieja w narodzie! Very Happy
Powrót do góry
dziki




Dołączył: 09 Lip 2008
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Nie 19:49, 17 Sie 2008    Temat postu:

Alicja napisał:

Po koncertach, wieczorami była pełna integracja międzychórowa. Uczyliśmy się nawzajem swoich utworów, bawiliśmy się do rana.

Ogromnie cenię sobie taką atmosferę.


A tak w ogole co do atmosfery po konkursach i festiwalach to ostatnio w moim "cudownym miescie" odbyl sie festwial.Bedac juz na imprezie po juz tych calych ceremoniach wreczania nagrod itd. w ramach relacjach miedzychóralnych kazdy mial chór nauczyc sie prostej piesni napisanej na kartce przez drugi chor...no i po przespiewaniu tych utworów nad ogniskiem nasz chor i chorzysci z ukrainy zachowali te teksty(chocby na pamiatke) Wink ale chor z sankt petersburga doslownie 2 minuty po przespiewaniu w ogole przy nas wrzucil te kartki do ogniska majac je gdzies... moglyby (chor zenski) chociaz poczekac te pare minut Confused jak wszyscy odejda od ogniska... (bardzo sie wpasowalem w temat co Razz Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chor.fora.pl Strona Główna -> Forum ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin