Forum www.chor.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Pasja
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chor.fora.pl Strona Główna -> Forum ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gibra




Dołączył: 17 Wrz 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:58, 07 Lut 2008    Temat postu:

jak dla mnie Requiem Webbera, ktore takze mialem okazje wykonywac, jest strasznie trudne do odbioru, a jeszcze trudniejsze wykonawczo (choc tutaj nie ma to znaczenia). oczywiscie sa przepiekne fragmenty, ale nie rbakuje rowniez czesci zeschizowanych bardziej niz Arvo Part (choc w jego przypadku 'zeschizowany' jest okresleniem jak najbardziej pozytywnym)

do mnie osobiscie ta muzyka nie trafia
Michał napisał:
Oj, gibra, zdrowo zapunktowałeś u mnie

fajnie Wink

Michał napisał:
Posłuchajcie fragmentu "Mesjasza" z 1982 roku

dla mnie Mesjasz pod Gardinerem to najlepsze wykonanie tego dzieła jakie w życiu słyszałem. Chociaż nie słyszałem Herreweghe (nie wiem czy to wydali), może gdybym usłyszał tobym miał inne zdanie, ale niekoniecznie. Mesjasz po Gardinerem - Mistrzostwo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jurgens
Administrator



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ożarów Maz.

PostWysłany: Czw 20:17, 07 Lut 2008    Temat postu:

Michał napisał:
Marianku, dzięki za podesłanie przykładów.
Niestety, nie spodobało mi się Sad zwłaszcza ten pierwszy fragment "Lass ihn kreuzigen".


To co mi u McCreesha nie za bardzo pasowało, to chorały, które niestety ale w wykonaniu solistów brzmią mało autentycznie. Natomiast resztę kupuję - chórki są rewelacyjne. Bardzo fajnie wychodzi kawałek 27 w jego wykonaniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marianek




Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włodawa

PostWysłany: Czw 20:56, 07 Lut 2008    Temat postu:

gibra napisał:
...dla mnie Mesjasz pod Gardinerem to najlepsze wykonanie tego dzieła jakie w życiu słyszałem. Chociaż nie słyszałem Herreweghe (nie wiem czy to wydali), może gdybym usłyszał tobym miał inne zdanie, ale niekoniecznie. Mesjasz po Gardinerem - Mistrzostwo
Myślałem, że Mesjasz MsCreesha jest najlepszy. Po opinii Michała mam wątpliwości. O wykonaniu Mesjasza prze Philippe Herreweghe nie słyszałem. Natomiast pośród wielu innych jest jeszcze wykonanie Hogwooda, które zdecydowanie może konkurować z Gardinerem. Które lepsze? Kwestia gustu. Dla mnie sopran chłopięcy ma brzmienie i urok... Ech, nie będę drążył dalej, bo dziewczyny sie obrażą. Very Happy Very Happy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 22:00, 07 Lut 2008    Temat postu:

Na temat Mesjasza pisał gibra Wink

Ja jeszcze nie znalazłem nagrania, które odpowiadałoby mi w 100%.
Na jednym podoba mi się tenor, na innym sopranistka, na tym kilka świetnych fragmentów chóralnych, ale na tamtym lepsze pozostałe...

Jako całość, nagranie McCreesha robi znakomite wrażenie.
Z kolei, to stare nagranie Gardinera też ma wiele atutów. Chór "Let us break" zdecydowanie zagoniony, ale za to np. "Alleluja" - GENIALNE!!! Początek, który większość chórów (włącznie z Gabrieli Consort) sadzi od razu na full power, The Monteverdi Choir śpiewa niezwykle subtelnie, na lekkim uśmiechu w idealnym tempie:

[link widoczny dla zalogowanych]

Najlepsza wersja jaką znam Smile
Powrót do góry
gibra




Dołączył: 17 Wrz 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:12, 07 Lut 2008    Temat postu:

marianek napisał:
Dla mnie sopran chłopięcy ma brzmienie i urok... Ech, nie będę drążył dalej

a ja podrążę dalej:) ale nie o sopranie dziecięcym, ale o alcie-kontratenorze u Suzukiego. Jak dla mnie jest on po prostu wspaniały w tamtym wykonaniu Mesjasza. A żeby nie być gołosłownym, oto parę filmików z Yoshikazu Merą:
http://www.youtube.com/watch?v=DEFa9aFa2qw&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=zNbbVHnTecw
http://www.youtube.com/watch?v=e0N_cTClXUY&feature=related


a tutaj dla porownania:
http://www.youtube.com/watch?v=RYFYpkZwhMg&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=IMybKraZ5-4

Suzuki i Junghanel, Bach Collegium Japan i Cantus Colln, Yoshikazu Mera i Elisabeth Popien

potem jeszcze wytne Gardinera ze swidnicy i tez wkleje - spiewa tam Claire Wilkinson... i robi to chyba najlepiej


Ostatnio zmieniony przez gibra dnia Czw 22:28, 07 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jurgens
Administrator



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ożarów Maz.

PostWysłany: Czw 23:14, 07 Lut 2008    Temat postu:

A wracając do pasji, to czy komuś się udało posłuchać Haedlowskiej pasji wg. św Jana z 1704? Ciekawe, że nie znalazła się nawet w rejestrze HWV.

W angielskiej wikipedii trochę ciekawych informacji [link widoczny dla zalogowanych].

No i jest też [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez jurgens dnia Czw 23:54, 07 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 13:21, 08 Lut 2008    Temat postu:

To ciekawe.

Zainspirowany przez Jurgensa Very Happy przeprowadziłem małą kwerendę w swoich źródłach i oto co znalazłem w monografii Romain Rollanda:

„W Hamburgu Mattheson świadczył Haendlowi honory gospodarza. Wprowadził go do opery, na koncerty; dzięki niemu Haendel wszedł po raz pierwszy w stosunki z Anglią, która miała stać się jego drugą ojczyzną. [...]

Haendel i Mattheson żyli przez kilka miesięcy w braterskiej zażyłości, prowadzili wspólny stół i w lipcu i sierpniu 1703 roku odbyli wspólnie podróż do Lubeki, aby usłyszeć tam organistę Dietricha Buxtehudego [...] W dwa lata później mogliby spotkać na drodze do Lubeki innego muzyka, udającego się jak oni z wizytą do Buxtehudego, ale nie powozem, lecz skromnie, na piechotę – J. S. Bacha. [...]

Po skończonym sezonie Mattheson wyruszył w podróż do Holandii – Haendel skorzystał więc z nieobecności swego młodego mentora, żeby się usamodzielnić. Zawarł znajomość z Postelem, starym poetą, chorym i gnębionym skrupułami religijnymi, który zrezygnował z pisania librett operowych, pragnąc tworzyć nabożne dzieła. Postel dostarczył teksty Pasji według św. Jana, do której Haendel napisał muzykę i która została wykonana podczas Wielkiego Tygodnia 1704 roku. Mattheson, dotknięty niefrasobliwością, z jaką protegowany obszedł się bez jego rad, skrytykował muzykę surowo, ale nie bez słuszności. Pomimo skoncentrowanej emocji, jaką odznaczają się niektóre strony, i dramatycznych chórów utworowi brak jeszcze pewności, a często smaku.

Od tego momentu skończyła się piękna harmonia panująca między Haendlem i Matthesonem. Haendel miał świadomość swojego geniuszu i nie chciał dłużej znosić protekcjonalnego tonu Matthesona. Inne wydarzenia pogłębiły jeszcze ten rozdźwięk i niewiele brakowało, by kłótnia, jaka w jego następstwie wybuchła między nimi, nie skończyła się fatalnie. Na skutek sprzeczki w operze, 5 grudnia 1704 roku, doszło do pojedynku na placu targowym w Hamburgu, w którym Haendel omal że nie został zabity; szpada Matthesona złamała się na dużym metalowym guziku zdobiącym surdut przeciwnika...”

Ciekawe, no nie?

Wydaje się zatem, że Janowa Pasja Haendla mogła odejść w zapomnienie za sprawą dwóch czynników.

Po pierwsze, było to dzieło młodzieńcze (Handel miał wówczas 29 lat) i po emigracji do Anglii, kompozytor wchłonięty przez operowy światek muzyczny i bogate życie towarzyskie, najzwyczajniej w świecie zapomniał o „pasyjnych uniesieniach religijnych” Wink

Po drugie, na dalszych losach Pasji mogła zaważyć owa niepochlebna, i chyba nie do końca uczciwa, recenzja Johannesa Matthesona – wpływowego krytyka i teoretyka muzycznego.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 13:31, 08 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
jurgens
Administrator



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ożarów Maz.

PostWysłany: Pią 15:48, 08 Lut 2008    Temat postu:

To jeszcze warto napisać po co tak naprawdę Haendel, Mattheson i Bach jeździli do Buxtehudego, bo bynajmniej nie o słuchanie muzyki chodziło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 15:53, 08 Lut 2008    Temat postu:

No to dawaj, Jurek, co tam ciekawego wyczytałeś w komentarzu muzykologicznym do płyty Very Happy

Ja dotychczas sądziłem, że przynajmniej Bach drałował do Lubeki, aby posłuchać jak Buxtehude improwizuje na organach... Shocked
Powrót do góry
jurgens
Administrator



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ożarów Maz.

PostWysłany: Pią 16:09, 08 Lut 2008    Temat postu:

Z tego co wiem, to jechali starać się o posadę po Buxtehudem. Warunkiem jednak był ślub z córką Buxtehudego.
Podobno była na tyle brzydka i nudna iż żaden z nich nie zdecydował się na ślub.


Ostatnio zmieniony przez jurgens dnia Pią 16:11, 08 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 16:39, 08 Lut 2008    Temat postu:

Nie interesowałem się dotychczas szczegółami biografii Bacha czy Haendla, ale Jurgens potrafi zaintrygować Wink

Aby wyjaśnić do końca ten wątek wyszukałem odpowiedni cytat z bachowskiej monografii Ernesta Zavarsky’ego:

„Pobyt Bacha w Lubece nie jest dokładnie znany. Nasuwa się nam kilka pytań: jak mógł tam pozostawać zamiast czterech tygodni prawie cztery miesiące? Skąd wziął pieniądze na tak długi pobyt, co w Lubece robił, gdzie mieszkał i z czego opłacał swego zastępcę w Arnstadt? Zupełnie nieważna jest przy tym sprawa, czy Bach szedł do Lubeki piechotą, jak wspomina Forkel i pośmiertna wzmianka oraz niektórzy pełni podziwu biografowie. [...]

Jest dość prawdopodobne, że sędziwy mistrz [Buxtehude] młodemu muzykowi wspaniałomyślnie użyczył albo też wyjednał w miejskiej radzie mieszkanie i utrzymanie oraz umożliwił ćwieczenie na organach i naukę kompozycji. [...]

Podobnie, albo i jeszcze lepiej, powiodło się przed dwoma laty Johannowi Matthesonowi i Georgowi Friedrichowi Haendlowi, którzy dostali wprost zaproszenie od miejskiej rady w Lubece. Buxtehude był już bowiem stary i należało myśleć o zastępcy. Ewentualni kandydaci mieli zapoznać się z obowiązkami i warunkami pracy, jaka ich na tej posadzie czekała. W Lubece przyjęto młodych muzyków, Haendla i Matthesona, bardzo dobrze, i Mattheson jeszcze w podeszłym wieku chętnie wspomina cudowny pobyt w Lubece. Z miejscem organisty przy kościele Panny Marii związany był warunek, że kandydat ożeni się z córką swego poprzednika. W ten sposób otrzymał kiedyś to miejsce sam Buxtehude po Franzu Tunderze. Ale najstarsza córka Buxtehudego była znacznie starsza od młodych gości, którzy prawdopodobnie dlatego nie przejawiali większego zainteresowania tą posadą.

W Bachu zatem panowie radni – a tym bardziej Buxtehude – mogli też widzieć kandydata na miejsce organisty i być może ich gościnność umożliwiła mu przedłużenie pobytu w Lubece. Bach jednak nie przybył tam, by szukać żony czy miejsca organisty, ale – jak wynika z jego krótkiej wypowiedzi przed arnstadzkim konsystorzem – chciał się czegoś u starego i znanego mistrza nauczyć.”
Powrót do góry
Raczek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 22:52, 08 Lut 2008    Temat postu:

Janowa pasja Haendla... mam tyle że w książeczce do mojej płyty jest informacja, że autorstwo tego utworu jest często podważane (i dlatego nie ma on numeru katologowego). Tak czy siak muszę pzyznać że to muzyczne opracowanie męki Jezusa jakoś mnie nie powala. Są momenty lepsze i gorsze, ale całości brak wyważenia, równowagi, odrobiny "oddechu". Takie mam odczucia Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jurgens
Administrator



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ożarów Maz.

PostWysłany: Pią 23:13, 08 Lut 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Jest praktycznie tylko jedno nagranie, jedna interpretacja i tyle.

Tutaj są dwa kawałki - dla przykładu. Jeden [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych]

To co zwróciło moją uwagę w całej pasji, to dość wymagające arie i większość dialogów w formie arioso a nie recytatywu.

Faktem jest że Haendel napisał w sumie tylko dwie Pasje i to na początku swojej kariery.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 7:31, 09 Lut 2008    Temat postu:

Raczek napisał:
Janowa pasja Haendla... mam tyle że w książeczce do mojej płyty jest informacja, że autorstwo tego utworu jest często podważane (i dlatego nie ma on numeru katologowego).


Romain Rolland napisał monografię Haendla (z której cytowałem urywek dotyczący Pasji Janowej) w 1910 roku, jednak w latach 60. ubiegłego wieku muzykolodzy rzeczywiście zaczęli podważać autorstwo Haendla i przypisywać je Georgowi Böhmowi (1661-1733).

Tej pasji nie słyszałem, ale za to od niedawna (dzięki nie powiem komu Wink) mam okazję zapoznać się z tą drugą, o wiele bardziej rozbudowaną (3 CD), skomponowaną w 1716 roku do libretta Bartholda Heinricha Brockesa (Der für die Sünden der Welt gemarterte und sterbende Jesus / Jezus umęczony i umierający za grzechy świata). Do tego samego tekstu kilka lat wcześniej swoją wersję muzyki skomponował Reinhard Keiser (1712), a na krótko przed Haendlem - Telemann i Mattheson.

Już podczas pierwszego przesłuchania zwróciło moją uwagę kilka rewelacyjnych arii, jednak aby objąć ten 2,5-godzinny materiał w całości, uchwycić plan dramaturgiczny, trzeba do tego podejść jeszcze z kilka razy. W porównaniu z "Mateuszową" Bacha zwraca uwagę większe rozdrobnienie współczynników formy. Handel pociął tekst na 107 numerów muzycznych, podczas gdy nieco dłuższa pasja Bachowska ma ich 68. Skutkuje to większą zwięzłością wypowiedzi - arie z reguły nie trwają dłużej niż 2-3 minuty. Nie musi to być jednak minusem kompozycji. Bach w swoich 6-7 minutowych ariach zmusza nas do "przystanków", kontemplacji ewangelicznych treści, natomiast Haendel postawił na dynamiczny rozwój akcji.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 9:01, 09 Lut 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Sob 8:43, 09 Lut 2008    Temat postu:

I jeszcze, jako ciekawostkę, chciałem Wam przedstawić krótkie porównanie dwóch wersji arii do tekstu "Eilt, ihr angefochtnen Seelen". Pierwszy fragmencik został opracowany na sopran solo przez Haendla (Brockes Passion, 1716), drugi na bas solo przez Bacha (Johannes-Passion, 1724). Nie ulega wątpliwości, że Bach znał pasję swojego rówieśnika, a nawet podłapał jego pomysł z interwencjami chóru na słowie "Wohin?" (Pospieszcie umęczone dusze! Dokąd? Na Golgotę!).

[link widoczny dla zalogowanych]

W wersji Haendla (trzeba przyznać niezwykle melodycznej i atrakcyjnej w odbiorze) zwrócił moją uwagę mały "błąd retoryczny" Wink na początku arii. Kiedy po raz pierwszy (od 30 sekundy) sopran nawołuje do pójścia na Golgotę kompozytor osadził jego zawołanie na dominantach, podczas gdy chór, zadając pytanie... rozwiązuje je na lokalne toniki. Brzmi to trochę komicznie, zupełnie jakby kiwając w poprzek głową mówić "TAK" Wink Dopiero w następnych wejściach następuje logiczne uzgodnienie warstwy tekstowej i muzycznej.

Bach rozwiązał to po prostu genialnie Very Happy
W pierwszej fazie chór pokrzykuje nieregularnie "Wohin?", jakby nawołując z różnych stron. Zwróćcie uwagę na stopniowe zagęszczanie w czasie tego motywu imitujące przybliżanie się okrzyków w wyimaginowanej przestrzeni:



W fazie drugiej - wymowne zawieszenie na fermacie.

Która wersja jest bardziej wyrafinowana?

Ot, kolejny przyczynek do dyskusji na temat wyższości świąt Wielkanocnych nad świętami Bożego Narodzenia Wink


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 9:08, 09 Lut 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chor.fora.pl Strona Główna -> Forum ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin